Tam, gdzie rosną poziomki (Smultronstället) reż. Ingmar Bergman
Ulepiłem postać, która z wyglądu przypominała mojego ojca, ale którą na wskroś byłem ja. Ja sam (...), wyobcowany, zamknięty w sobie, odgradzający się od innych, zadufany, nie tylko dość nieszczęśliwy, ale naprawdę nieszczęśliwy. Pełen sukcesów. I uzdolniony. I solidny. I zdyscyplinowany. Tak o filmie mówił 37-letni wówczas reżyser Ingmar Bergman. Swoim alter ego uczynił dobiegającego życia Isaka Borga.
78-letni profesor Isak Borg (Victor Sjöström) mieszka w Sztokholmie. Właśnie mija pół wieku od uzyskania tytułu doktora na uniwersytecie w Lund. Uczelnia organizuje z tej okazji jubileuszową ceremonię. W podróży samochodem do Lund towarzyszy mu synowa Marianne (Ingrid Thulin). Napotkani po drodze ludzie, odwiedziny w miejscach związanych z przeszłością, sny oraz szczera rozmowa z synową powoduje że Isak inaczej patrzy na swoje życie.
Profesor Borg wydaje się być sympatycznym staruszkiem. Jednak bliskość śmierci spotęgowana przerażającym snem uświadamia mu, że swoim chłodem, apodyktycznością odgrodził się od ludzi, skazując się na samotność. Wydarzenia z podróży zmuszają go spojrzenia na nowo na wydarzenia całego życia: niespełnioną pierwszą miłość, nieudane małżeństwo, trudne ojcostwo. Teraz mimo podeszłego wieku zaczyna rozumieć popełniane w życiu błędy i zaczyna rozbijać mur, którym się ogrodził. Ten niewielki promyk nadziei jest dość niezwykły dla Bergmana.
Główną rolę Bergman powierzył legendzie szwedzkiego kina – Victorowi Sjöströmowi i jak powiedział sam reżyser zawładnął (...) tekstem - przerobił go na swoją modłę, włożył weń własne doświadczenia: udrękę, mizantropię, wyobcowanie, brutalność, smutek, strach, samotność, chłód, ciepło, szorstkość i chandrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz