Dziewiąte wrota (The Ninth Gate) reż. Roman Polański
Roman Polański po raz drugi w swojej karierze sięgnął w swoim filmie po tematykę satanistyczną. Po adaptacji prozy Iry Levina „Dziecko Rosemary” sięgnął po powieść Arturo Pérez-Reverte „Klub Dumas”.
Dean Corso (Johnny Depp) jest bibliofilem. To oczytany i bezwzględny osobnik, dla pieniędzy mogący zrobić bardzo wiele. Wyszukuje bezcenne wydania i wprawnym okiem bada je. Jego najnowsze zlecenie dotyczy książki „Dziewięć wrót Królestwa Cieni” wydanej w 1666 roku a traktującej o satanizmie. Prawidłowa interpretacja książki ma otworzyć owe tytułowe dziewięć wrót i dać możliwość paktu z szatanem. Corso otrzymuje to zadanie od niejakiego Borisa Balkana (Frank Langella), który zakupił egzemplarz książki od poprzedniego właściciela. Balkan twierdzi, że istnieją jeszcze dwa egzemplarze i tylko jeden musi być tym właściwym o specjalnych właściwościach. Corso wyrusza do Europy by sprawdzić autentyczność książek. Jego początkowy sceptycyzm szybko ulatnia się gdy wokół zaczynają dziać się dziwne rzeczy a ludzie związani z europejskimi wydaniami giną w tajemniczych okolicznościach. Przez cały egzemplarz, który Corso dostał od Balkana próbuje odzyskać żona poprzedniego właściciela książki piękna acz niebezpieczna Liana Telfer (Lena Olin). Pomoc w rozwiązywaniu zagadki Corso odnajduje w tajemniczej dziewczynie (Emmanuelle Seigner) będącej swoistym diabłem-stróżem.
Dużym atutem filmu jest muzyka skomponowana przez Wojciecha Kilara. Udało mu się stworzyć ścieżkę dźwiękową bardzo dopasowaną do nastroju filmu. Symfoniczną orkiestrę i chóralne głosy można usłyszeć w wielu momentach filmu.
Polański tworząc „Dziewiąte wrota” bardzo wiele opuścił z książkowego oryginału. Pérez-Reverte w „Klubie Dumas” umieszcza wiele powiązań do literatury głównie do twórczości Aleksandra Dumas. W książce zabieg wygląda bardzo ciekawie, stanowi inteligentną zabawę formą, jednak Polański chyba dobrze zrobił całkowicie z niego rezygnując. Skupia on tym samym uwagę widza na wątku satanistycznym i zagadką jaką ma rozwikłać Corso. Sam film mimo, że nie przykuwa uwagi jak „Dziecko Rosemary” ogląda się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz