Święty dym (Holy Smoke) reż. Jane Campion
Młoda Australijka Ruth Barron (Kate Winslet) wybiera się w podróż do Indii. Podczas spotkania z tamtejszym guru, niejakim Babą przeżywa religijne uniesienie, pali powrotny bilet i pragnie pójść drogą swego wyznawcy. Przerażeni rodzice nie chcą godzić się z tym faktem. Matka postanawia pojechać do Indii i podstępem zwabić latorośl do domu. Przekazuje córce nieprawdziwą informację o śmiertelnej chorobie ojca. Kłamstwo oraz prawdziwy atak astmy matki skłania Ruth do powrotu. Zamiast chorego ojca dziewczyna zastaje PJ Watersa (Harvey Keitel) – amerykańskiego terapeutę wynajętego przez rodziców by wyrwał ją ze szponów hinduskiego fanatyka. Waters wraz z podopieczną udają się do niewielkiego domku na pustyni gdzie mają odprawione być swego rodzaju egzorcyzmy. Terapia udaje się i dziewczyna wydaje się być wolna od wpływów Baby, jednak Amerykanin zaczyna czuć seksualny pociąg do podopiecznej. Świadoma swej kobiecości Ruth zgadza się na tą niebezpieczną grę.
Wielkim atutem filmu są zdjęcia. Początkowo spostrzegamy dwa oblicza Indii – pierwsze widziane oczami Ruth, kraju spokoju i harmonii. Drugie spojrzenie to spostrzeżenia jej matki – to kraj brudu, smrodu, chorób, pełen niebezpiecznych fanatyków zagrażających niewinności córki. Kiedy akcja przenosi się na Antypody przed oczami widza rozpościera się ciągnąca bez końca pustynia, z małą chatką, wręcz idealną do wyizolowania się od wszystkiego by przeprowadzić terapię.
Jeśli chodzi o część dramatyczną to przede wszystkim jak u Jane Campion triumf kobiecości – młoda i piękna Ruth bez problemu okręca wokół palca podstarzałego playboya jakim jest Waters. Bez problemu robi z niego transwestytę a w rezultacie sama przejmuje nad nim kontrolę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz